niedziela, 28 lutego 2010

Już za parę dni, za dni parę...

Wśród różnego rodzaju technik manipulacji ludźmi są też takie, które nie tylko mogą stosować osoby trzecie w stosunku do nas ale też takie, które sami sobie niejako aplikujemy często w ogóle tego nie zauważając. Po co mielibyśmy to robić? Chociażby dlatego żeby poczuć się lepiej, nie myśleć o czymś, zapomnieć, odłożyć w czasie, itd.

Kontynuując wątek 'manipulacji pracowniczych' warto wspomnieć o tym jak niektórzy pracodawcy potrafią motywować swoich pracowników do pracy właściwie w sposób całkowicie pozapłacowy, nie dając żadnych bonusów a jedynie obiecując coś albo roztaczając pewne wizje, które oczywiście osobie manipulowanej się udzielają. Co gorsze trudno jest osobę poddaną manipulacji przekonać, że padła jej ofiarą nawet wtedy, kiedy wszyscy dookoła to widzą. To nie moc przekonywania pracodawcy jest tak silna ale własne przywiązanie do nadziei na lepsze jutro.

Wyobraźmy sobie następującą sytuację, przychodzi pracownik do swojego szefa i chce porozmawiać o podwyżce. To jeden z najmniej lubianych tematów rozmowy dla pracodawców ale kiedyś trzeba się z nim zmierzyć, tylko... dlaczego nie zrobić tego później? Niejednokrotnie pryncypał pozornie chętnie będzie chciał o zwiększeniu wynagrodzenia pracownika porozmawiać samemu nawet coś proponując. Nie będzie to jednak nic konkretnego, po prostu propozycja będzie brzmiała mniej więcej tak: 'oczywiście, jestem skłonny dać podwyżkę ale jej wysokość będzie zależała od Pana/Pani wyników czy osiągnięć. Obserwuję Pana/Pani pracę od jakiegoś czasu i założyłem sobie, że za kilka miesięcy o tym porozmawiamy, na razie wszystko jest na dobrej drodze ale muszę mieć pewność, że wynagradzam właściwą osobę'. Co charakteryzuje tę wypowiedź? Brak jakichkolwiek konkretnych informacji co do czasu podwyżki ('za kilka miesięcy'), co do jej wysokości i tego czy w ogóle takie zdarzenie nastąpi. Ponadto wypowiedź pracodawcy rodzi też nadzieję w pracowniku, który zakłada, że skoro szef o tym myśli to coś 'jest na rzeczy'. Tymczasem jest to zwykła manipulacja zmierzająca do osiągnięcia zasadniczo dwóch celów, z jednej strony chodzi o co najmniej odwleczenie trudnej rozmowy i to jak najdłużej a z drugiej do zmotywowania pracownika do cięższej i wydajniejszej pracy. Osoba, która ma nadzieje na podwyżkę i usłyszy, że jest obserwowana będzie starała się jak najlepiej wywiązywać ze swoich obowiązków żyjąc tą nadzieją, nawet wtedy kiedy nie będzie wiedziała o jakiej skali uposażenia czy awansu jest mowa.

Postępowanie pracodawcy może też przybrać bardziej radykalny wydźwięk kiedy to on sam nas do siebie wezwie i zaproponuje rozmowę na ten temat, tylko po to żeby zmotywować pracownika do cięższej i wydajniejszej pracy. Nie wykluczam oczywiście szczerych intencji wielu szefów ale opisywana przeze mnie metoda działania jest dosyć powszechną sztuczką, z którą zapewne spotkało się wielu z nas. Ciągłe obietnice, z których nic nie wynika oprócz tego, że czujemy się zwodzeni przez drugą stronę. Jej powszechność po części wynika z tego, że wiele poradników dla managerów o niej wspomina i jest ona praktycznie bezkarna.

Niektórzy pracodawcy mogą też stosować bardziej skrajne motywatory, jak chociażby groźba pozbawienia kogoś pracy zamiast obietnicy mitycznej podwyżki, wszystko to zgodnie z zasadą 'kija i marchewki' chcąc sprawdzić co na kogo lepiej działa. Pracodawca stara się wtedy zachowywać niejako jak 'dobry wujek', który ostrzega, że dana osoba jest przewidziana na liście do zwolnienia ale może wyjść z tej sytuacji jeśli zwiększy swoją wydajność i pracowitość.

Bronić się przed powyższym postępowaniem należy żądać konkretnych propozycji, ustalenia terminu kolejnej rozmowy i wysokości lub chociażby 'widełek' w jakich będzie wahało się nasze dodatkowe wynagrodzenie. Należy jednak robić to dosyć subtelnie ponieważ nikt nie lubi kiedy stawia się go pod ścianą, tym bardziej, że pracodawca ma nad nami pewną oczywistą przewagę. Trzeba być asertywnym i stanowczym, nie zapominając przy tym o zwykłej uprzejmości i kulturze.

Wspomniałem na początku, że opisywana technika manipulacji może być stosowana przez nas samych. Każdemu chyba znane jest humorystyczne powiedzenie: 'co masz zrobić dzisiaj zrób pojutrze będziesz miał dwa dni wolnego'. Za każdym razem kiedy jesteśmy zbyt leniwi na zrobienie czegoś i odkładamy daną czynność czy podjęcie decyzji, sami sobą w ten sposób manipulujemy. Im później coś zrobimy, tym częściej sami siebie stawiamy w niekorzystnych okolicznościach, w których dodatkowo musimy się ugiąć pod presją upływającego czasu. Nie zachęcam do podejmowania raptownych decyzji bez zastanowienia ale zbędne i nieuzasadnione niczym odkładanie czegoś w czasie także może się na nas zemścić. Postępujemy tak dlatego, że tak jest nam wygodniej, w myśl powiedzenia 'co z oczu to z serca' i innych podobnych. Obraca się to niestety także przeciwko nam ponieważ uczucie chwilowej ulgi jest pozorne.

Najtrudniej jest walczyć samemu ze sobą, tym bardziej, że nie mamy wewnętrznego poczucia, że robimy coś złego i niekorzystnego dla nas. Taka świadomość dopada nas często wtedy kiedy jest już za późno. Jak jednak pokazuje doświadczenie, nie potrafimy się uczyć na własnych błędach i popełniamy je w dalszym ciągu. Potrzebna jest wewnętrzna dyscyplina i samozaparcie. Najlepszą nagrodą za nie będą efekty naszego działania i prawdziwy spokój ducha. W końcu robienie czegoś na ostatnią chwilę nie wpływa dobrze ani na efekt pracy ani też na nasze samopoczucie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz