niedziela, 25 lipca 2010

Twoje życzenie jest moim rozkazem...

W wielu ludziach frustracja budzi się wtedy kiedy nie mają wpływu na świat, który ich otacza, na znajomych, czasami nawet na rzeczy, które dotyczą ich samych. Każdy chciałby być królem, którego zachcianki są spełniane jedna po drugiej, ale nie każdy może nim być... chociaż tak właściwie nie jest to do końca stwierdzenie prawdziwe.

Chcąc skłonić drugą osobę do zrobienia tego czego byśmy sobie życzyli, powinniśmy mieć już dosyć spory zasób różnych technik i sztuczek manipulacji. Jest jednak pewna drobnostka, o której jeszcze nie wspomniałem. Często aby odnieść oszołamiający sukces w swoim działaniu nie jest konieczne poniesienie jakiś szczególnych nakładów czy odbycie wielu skomplikowanych szkoleń. Wiedza, która jest nam potrzebna, prawdopodobnie jest już w naszym posiadaniu, tylko nie zdajemy sobie z tego sprawy.

Wiele społeczeństw (jeśli nie większość) jest ukształtowana hierarchicznie. Są osoby, które uznajemy za ważniejsze od nas, dysponujące pewną władzą (np. sędzia) i osoby, które uważamy za te, które nie mają żadnego lub znikomy wpływ na nasze życie a już na pewno nie będące kimś, kto może nam mówić co mamy robić. Podział na 'lepszych' i 'gorszych' jest w nas zakorzeniony od wczesnych dni dzieciństwa i nie pomoże tutaj nawet odwoływanie się do konstytucyjnej zasady 'równości wszystkich obywateli'. Już sam immunitet posła czy prokuratora powoduje, że znajdują się oni na uprzywilejowanej pozycji. Tym samym są to ludzie, którzy mają nad nami pewną władzę, dzięki której w pewnym ściśle określonym zakresie mogą nam wydawać polecenia, których niewykonanie może być zagrożone odpowiednią karą. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy to strach przed rzeczoną karą czy też wrodzona znajomość swojego 'miejsca w szeregu' powoduje, że podporządkowujemy się drugiej osobie.

Zasadę wydawania poleceń możemy jednak stosować do osób nam równorzędnych, tym samym manipulując nimi i powodując ich podporządkowanie się właśnie nam. Jak to działa? Wyobraźmy sobie sytuację kiedy ktoś zaczepia nas i pyta nas: 'czy chciałby Pan kupić Wyborczą czy Fakt?' Zapewne nie mamy ochoty ani na jedno ani na drugie więc próbujemy się pozbyć natręta, jeśli jednak jest on dosyć sprytny inaczej sformułuje pytanie: 'Bierze Pan Wyborczą czy Fakt?', stawia nas nie tyle przed wyborem 'czy coś zrobić' ale pomija ten ważny etap podjęcia decyzji i przechodzi od razu do drugiego stadium. Naprawdę można się zdziwić jaki efekt ma ten prosty zabieg językowy. Formułowanie myśli w postaci rozkazów a nie próśb może wydawać się z pozoru niegrzeczne ale w większości przypadków ludzie nie zwracają na to uwagi, po prostu wykonują polecenie.

Siła perswazyjna takiego przekazu jest oszołamiająca. Niektórzy w ogóle nie będą dyskutowali ani czuli się oburzeni, po prostu w sposób wyuczony, mechaniczny jak roboty zabiorą się do realizacji naszego żądania. Wydaje się, że nawet status społeczny czy wykształcenie nie mają tutaj nic do rzeczy, ponieważ pewien szablon zachowania wynika z wzorców kulturowych.

Na podobnej zasadzie opierają się handlowcy, którzy nieustannie próbują sprzedać nam swoje usługi czy produkty. Gdyby przyjrzeć się wciskanym nam na ulicy ulotką to aż biją z nich slogany: 'zapisz się już dziś', 'przyjdź do nas', 'zamów jeszcze dzisiaj'. Tryb rozkazujący dominuje w treści reklam, zarówno tych pisanych jak i słownych. Często zainteresowani daną usługą podświadomie realizujemy polecenia, by potem cierpieć z powodu niemożności wycofania się z podjętych zobowiązań.

Po raz kolejny staram się pokazać, że naprawdę niewiele trzeba aby zmusić drugiego człowieka do określonego zachowania. Jest to jednak całkowicie nacisk psychologiczny a nie fizyczny. Pewnie wiele osób wykorzystując opisywane tutaj techniki czuje się winna tego, że manipuluje drugą osobą ale bądźmy szczerzy... czy manipulanci przejmują się nami? Jest na świecie dosyć spora grupa ludzi, którzy nie mają sentymentów, nastawieni są na efektywne działanie za wszelką cenę. Dlatego uważajmy i następnym razem kiedy zapuka do naszych drzwi agent ubezpieczeniowy i zapyta: 'gdzie mogę usiąść?' odpowiedzmy mu: 'jeszcze nie mówiłem, że może Pan wejść'.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz