niedziela, 3 maja 2009

Jak dobrze zrobić z siebie głupka...

Chociaż tytuł może wydawać się absurdalny to jednak zachęcam do czytania poniżej, gdzie postaram się wytłumaczyć o co chodzi z tą bardzo przydatną umiejętnością.

Nie ma ludzi nieomylnych, nawet nam samym czasami zdarzy się popełnić błąd, palnąć gafę, itp. Nie jest to problemem kiedy jest to jakaś całkowicie prywatna sytuacja na łonie rodziny lub w rozmowie z dobrym znajomym. Zdarzenie takie jednak nabiera zupełnie innego wydźwięku jeśli ma miejsce w trakcie konferencji, zebrania czy innych okazji, które wiążą się z obecnością większej liczby zazwyczaj obcych nam osób. Jak sobie poradzić kiedy obecności wielu nieznajomych powiemy coś niestosownego i albo sami do tego dojdziemy albo ktoś inny wykaże, że nasze poglądy i stwierdzenia są w najlepszym razie 'nie na miejscu'?

Powyższe sytuacje wiążą się z pewną niedogodnością i brakiem komfortu psychicznego. Mają często miejsce w obcym środowisku, w którym nie jesteśmy znani albo też w środowisku, na które nie mamy wpływu, jesteśmy jedynie jego anonimową częścią. Naszemu wystąpieniu towarzyszy nierzadko stres i poddenerwowanie co dodatkowo wpływa niekorzystnie na sposób naszego funkcjonowania. Może zdarzyć się, że pomyłki popełniane w takich sytuacjach w zupełnie innych warunkach, bardziej sprzyjających, nigdy by się nie zdarzyły. Czasami samo wystąpienie jest już tak stresujące i blokujące nasze zachowanie, że nie ma dla nas znaczenia co się stanie potem. Tu jednak zaczyna się problem, ponieważ nasza wypowiedź to jedynie część naszego wystąpienia, pierwsza i bardzo ważna ale może się okazać, że nie najważniejsza.

Zostajemy zapamiętani przez innych uczestników nie tylko z powodu tego, że coś powiedzieliśmy (w trakcie dużych skupisk ludzkich głos zabierają jedynie nieliczne jednostki) ale też z powodu tego co powiedzieliśmy. Możemy stać się pośmiewiskiem na długi czas lub wzorem, autorytetem i pewnego rodzaju liderem, do którego będą się zwracały inne osoby, które same nie zabrały głosu ale jeśli będą chciały to zrobić to zwrócą się do nas abyśmy pośrednio w ich imieniu coś przekazali.

Nie zamierzam się tutaj zastanawiać nad sytuacją, w której wszystko poszło dobrze, tj. zabraliśmy głos, rzeczowo, konkretnie i na temat. Wtedy problem nie istnieje. Niedogodności zaczynają się kiedy coś poszło nie tak jak miało.

Wyobraźmy sobie, że na spotkaniu rodziców uczniów z nauczycielami zabieramy głos i próbujemy przedstawić rozwiązanie, które ma coś usprawnić, pewną technikę nauczania, podpierając się przy tym jakąś (jak nam się wydaje) znaną teorią naukową. Wszystko idzie dobrze do czasu kiedy okazuje się, że pomyliliśmy jej założenia, autora, w ogóle okazało się to być czymś zupełnie innym. Sprytny nauczyciel od razu kontratakuje i punktuje nasze błędy. W tej chwili w większości przypadków zapada niekomfortowa cisza. Oczy wszystkich pozostają zwrócone na nas, my w głowie mamy pustkę...

W takiej sytuacji należy pamiętać o jednej podstawowej rzeczy: jeśli jesteś cicho to otoczenie odbierze to jako brak argumentów z Twojej strony, Twoją pomyłkę, przyznanie się do błędu. Straty można jednak zminimalizować bardzo prostą psychologiczną sztuczką. Otóż po pierwsze nie należy dopuścić do sytuacji kiedy wytworzy się nieznośna cisza, natychmiast po zorientowaniu się w swoim błędzie należy działać. W jaki sposób?

Bardzo popularną ale też skuteczną techniką jest przesadne przyznanie się do błędu. Nosi ono znamiona odwrócenia uwagi a w zaawansowanej wersji może wnieść sporo zamieszania do dyskusji. Odpowiedź na argumenty kontrrozmówcy w postaci: 'ale jestem głupi, co ja mówię' może wywołać małe uśmieszki na sali ale też spowoduje, że zostanie wprowadzony pewien przerywnik, element humorystyczny i tym samym nastąpi odwrócenie uwagi od pierwotnej sytuacji. To jednak nie wszystko. Uczestnicy spotkania skupią się na naszej drugiej wypowiedzi a do ich umysłów trafi informacja: 'przesadza, nic się przecież nie stało'. Ta technika ma za zadanie zminimalizowanie ewentualnych strat spowodowanych naszą nietrafioną wypowiedzią.

Rozwinięcie powyższej techniki może prowadzić jednak znacznie dalej. Często przecież widzi się ludzi, którzy nie umieją się przyznać do błędu, będą szli w tzw. 'zaparte'. Otóż jeśli inny rozmówca obnaży braki naszej wypowiedzi możemy sami kontratakować. Stwierdzenie: 'chyba nie chce pan powiedzieć, że jestem idiotą? Wiem co mówię, znam się na tym' w kręgu osób niezorientowanych w tym co mówimy może spowodować, że staniemy się dla innych autorytetem w danej dziedzinie. Należy jednak pamiętać, że sytuacja taka może mieć miejsce jedynie wtedy, kiedy reszta uczestników lub ich duża część nie ma pojęcia o czym mówimy lub nie ma pewności co do prawdziwości naszych twierdzeń oraz twierdzeń drugiej strony i nie jest na tyle dociekliwa (co zdaża się wyjątkowo często) by się dowiedzieć kto ma faktycznie rację. Nasze działanie ma tym większy skutek im słabsza psychicznie jest druga strona. Osoba silna psychicznie nie pozwoli na pozostanie niejako 'przegranym' w dyskusji, będzie broniła swoich przekonań do końca (lub do chwili kiedy osoba trzecia nie przerwie sporu, co spowoduje swoisty remis).

Zwracam uwagę na wyjątkową agresywność przytoczonej wyżej wypowiedzi i fakt, że jej skuteczność często warunkowana jest przez inne czynniki takie jak charakter drugiego rozmówcy, wiedza innych uczestników, itp. W skrajnych przypadkach może ona nawet pogorszyć naszą sytuację i sprawić, że będziemy postrzegani jeszcze gorzej niż wtedy kiedy po prostu popełniliśmy błąd.

Podany wyżej przykład nie oznacza, że można technikę tę stosować jedynie w obcym środowisku, dużych skupiskach ludzi, itd. Nie raz okaże się ona przydatna w rozmowie między współpracownikami czy członkami rodziny lub znajomymi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz