środa, 6 maja 2009

Po co nam przyjaciele...?

Przewrotny tytuł tym razem ma zwrócić uwagę na pewne zachowanie zmierzające do uśpienia naszej czujności i wymuszenie na nas pewnego działania. Zachowanie to stosowane jest w dużej mierze przez wszelakich sprzedawców lub osoby, które w ten czy inny sposób coś próbują nam zaoferować, chociaż nie tylko. Inną dość powszechną grupą stosującą technikę, nazwijmy to 'tymczasowej' lub 'chwilowej przyjaźni' są politycy.

Zwykle ludzie nie zwracają uwagi na stosowanie tej techniki, chociaż bardzo często nie jesteśmy w stanie się od niej uwolnić. Najbardziej jaskrawym przykładem osób, które ją stosują były w moim przypadku dwie grupy zawodowe, mianowicie doradcy finansowi oraz sprzedawcy samochodów. Zachowanie przedstawicieli tych zawodów spowodowane było zapewne specjalistycznymi szkoleniami psychologicznymi, które miały spowodować, że osoby te będą skuteczniej przekonywać potencjalnych klientów do oferowanych produktów. Statystyczny 'zjadacz chleba' z pewnością uzna, że ludzie trudniący się tymi profesjami po prostu 'już tacy są' lub wynika to ze specyfiki ich pracy, stylu bycia. Moim zdaniem tak nie jest, wręcz przeciwnie - działanie takie jest celowe.

Na czym dokładnie polega opisywana technika? Kiedy jakaś osoba próbuje nas poznać ale nie dokładnie a jedynie na potrzeby wykonywanej pracy i specyficznego zaprogramowania nas do określonego działania próbuje uzyskać od nas podstawowe informacje o naszej osobie. Takie działanie charakteryzuje się pobieżnością uzyskanych o nas informacji. Nasz rozmówca nie ma czasu na spotykanie się z nami w celu poznania osobowości człowieka, zresztą to nie jest mu do niczego potrzebne. Czasem zapyta o coś wprost, motywując to potrzebą uzyskania informacji, które pozwolą naszemu rozmówcy na znalezienie dla nas najbardziej optymalnego rozwiązania. Wszystko zaczyna się jednak zwykle od niepozornego przedstawienia się. Z grzeczności my również się przedstawiamy i już po krótkiej chwili nasz rozmówca zwraca się do nas per 'panie Andrzeju'. W dalszych krokach próbuje wysondować nasz stan cywilny, skład rodziny aby niejako przy okazji, podpierając się własnymi doświadczeniami (które często zostały wykreowane na potrzeby chwili) zaproponować nam coś i wskazać wyjątkową atrakcyjność oferty, która jest niejako dopasowana właśnie do naszej osoby (co jednocześnie jest zastosowaniem kolejnej techniki, o której wspomnę później).

Manipulator często powtarza nasze imię, zupełnie jakby był naszym starym, dobrym i pewnie dawno zapomnianym znajomym z czasów zabaw w piaskownicy. Takie zachowanie zmierza do uśpienia naszej czujności i ma powodować, że nasz umysł potraktuje obcą osobę niemal jak członka rodziny. Jak wiadomo osoby blisko z nami związane obdarzamy zaufaniem i nie zakładamy ich złych intencji, co więcej polegamy na ich osądzie sytuacji i dobrych radach, w końcu oni nas znają i chcą dla nas wszystkiego co najlepsze... prawda? Właśnie taki przekaz ma zostać wysłany przez zachowanie rozmówcy. Często jest on wzmacniany przez inne techniki, np. kiedy dany 'przyjaciel' pochyla się i mówi do nas szeptem przekazując, że akurat specjalnie dla nas istnieje pewna specjalna propozycja. Ma to nas przekonać, że skoro ścisza on głos i nie wszyscy mają dostęp do informacji to jest ona zastrzeżona jedynie dla nas. Posiadanie przez coś waloru wyjątkowości ma nas dodatkowo upewnić w przekonaniu i wymusić na nas chęć posiadania konkretnej rzeczy czy skorzystania z oferty.

Powyższe działanie ma też mieć inny, dodatkowy walor. Otóż znacznie trudniej nam jest odmówić osobie bliskiej czy znajomemu niż komuś całkowicie obcemu. W stosunku do obcych nie mamy żadnych powinności, w stosunku do osób bliskich zaś czujemy się zobowiązani, podświadomie nie chcemy zrobić takiej osobie przykrości.

Muszę przyznać, że osobiście bardzo irytuje mnie zachowanie 'tymczasowych przyjaciół' i dość prymitywny oraz nachalny sposób w jaki zdobywam ich tak wielu. Wiem, że skoro mój rozmówca traktuje mnie w ten sposób, chociaż poznał mnie kilka minut wcześniej, to zapewne traktuje tak samo całą rzeszę innych ludzi, którym próbuje coś sprzedać, do czegoś ich przekonać. Sama świadomość tego pozwala mi się bronić przed manipulowaniem moją osobą.

Jak można się bronić przed ludźmi uciekającymi się do tego sposobu manipulacji? Z pewnością stanowcze ustalenie sposobu tytułowania się nawzajem zbije z tropu naszego rozmówcę a może też spowoduje, że porzuci on ten sposób wpływania na nasze zachowanie. Należy pamiętać, że każde nasze działanie, które psuje z góry przyjętą taktykę, jest odchyleniem od pewnego standardu zachowania większości ludzi, w pewien sposób dezorientuje naszego oponenta, tym samym przechyla szalę przewagi na naszą korzyść. Co więcej, już sama świadomość stosowania przeciwko nam tej techniki pozwala na skuteczną obronę przed nią. Niejednokrotnie też pada pytanie: 'czy mogę się do pana tak zwracać?' Wtedy należy stanowczo stwierdzić, że sobie tego nie życzymy.

Fakt zostania poddanym manipulacji w wyżej opisany sposób uświadamiamy sobie zwykle dopiero po rozstaniu z naszym rozmówcą, kiedy wracamy do normalnego świata, w którym większość ludzi nie mówi do nas po imieniu. Wtedy jest już jednak zwykle za późno ponieważ podjęliśmy już decyzję co do zakupu, podpisania umowy, itp.

Nie należy też ulegać innemu wrażeniu, które może powstać w związku z działaniem naszego rozmówcy. Czasami bowiem sami chcemy aby rozmówca stosował w stosunku do nas manipulację. Czujemy się dowartościowani, że specjalista, osoba będąca dla nas autorytetem w danej dziedzinie zwraca się do nas jak do starego przyjaciela. Brak reakcji z naszej strony na tę technikę powoduje, że stajemy się nie tylko bardziej podatni na jej stosowanie ale też na skutki, które mogą dla nas z niej wynikać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz